Każdego dnia, niemal jak każdy z nas, śledzę na bieżąco wszystko to, co jest związane z katastrofą prezydenckiego samolotu. Oglądam programy telewizyjne, słucham audycji w radio, wsłuchuję się w każde wypowiedziane słowo. Wczoraj miałem ogromną radość wysłuchać rozmowy Kamila Durczoka z Panią Małgorzatą Szmajdzińską. Nie znałem wcześniej wdowy po Jerzym Szmajdzińskim, nigdy wcześniej nie miałem okazji jej słuchać, tym bardziej jestem pod ogromnym wrażeniem stylu, w jakim Pani Małgorzata udzieliła wywiadu. Słowa, ton, bijąca z całej postaci empatia wywarły na mnie piorunujące wrażenie, tym większe, że chwilę później wywiadu udzielił Jacek Kurski. Tym razem również słowa były ważone, ale ważone pod kątem zbliżającej się nieuchronnie kampanii.
To, co przebijało ze słów Pani Małgorzaty Szmajdzińskiej, to nie tylko troska o swój ból, o ból i cierpienie swoich najbliższych – to, co było najważniejsze, to dbałość o bliźniego w cierpieniu. Okazuje się, że można powiedzieć tak wiele dobrego o innych w tak krótkim czasie. Było też oczywiście przesłanie dla mojej formacji politycznej, przesłanie, które powinno być testamentem politycznym Jerzego Szmajdzińskiego, Izabeli Jarugi-Nowackiej, Jolanty Szymanek-Deresz: Polska potrzebuje mądrej, odpowiedzialnej i zjednoczonej Lewicy. Wierzę, że w tym wymiarze śmierć moich politycznych przyjaciół nie pójdzie na marne. Na koniec bardzo osobiste zdanie skierowane do Pani Małgorzaty: kocham Panią za każde usłyszane wczoraj słowo, kocham Panią za klasę i styl, w jaki sprostała Pani ogromnemu wyzwaniu, jakie spotkało Panią w tych dniach. Pani Małgorzato, byłaby Pani wspaniałą Pierwszą Damą - to wiem na pewno. Chapeaux bas, Pani Małgosiu, chapeaux bas!
środa, 14 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz