czwartek, 31 maja 2012

Bytom się zmienia - przed referendum

Jeżdżąc po Bytomiu można w ostatnim czasie zobaczyć hasła obrazujące, jak to zmienia się nasze miasto. Najbardziej podoba mi się to związane z Agorą, pamiętam bowiem czas, kiedy to Piotr Koj, ramię w ramię, ręka w rękę z Januszem Paczochą, protestował i pomstował na pomysł zabudowy placu Kościuszki. Jak życie pokazało, budowa Agory zmieniła Bytom i to raczej na lepsze, inaczej bowiem nie można by jej podziwiać na bilboardach miejskich.
Szkoda tylko, że jak zwykle Piotr Koj nie przyzna, dzięki komu te zmiany dokonały się, obłudą jest bowiem krzyczeć wciąż o "zbrodniach" dokonanych przez poprzedników jego ekscelencji prezydenta Koja, ale gdy trzeba się pochwalić, to wykorzystuje się ich dokonania.

czwartek, 24 maja 2012

Jak budować, żeby nie zbudować

Czy jest taki kraj, w którym dłużnik Skarbu Państwa wygrywa prestiżowy przetarg w ramach "skoku cywilizacyjnego"? Jest - to 40-milionowa Polska. Znacie spółkę DSS? Ci, którzy śledzą postęp prac przy autostradach, zapewne tak; ci, którzy bez specjalnego entuzjazmu przyglądają się sprawie, może nie. Otóż spółka DSS przejęła budowę odcinka autostrady po Chińczykach. Wydawało się, że po wpadce z chińskim wykonawcą więcej wpadek nie będzie. Stało się inaczej - okazało się, że DSS nie dość, że nie ma kompletnie doświadczenia w budowie autostrad poza produkcją masy bitumicznej, to na dodatek jest winna nam, podatnikom, kasę za kupioną kopalnię kruszyw, no, raczej wyłudzoną kopalnię. Jak to jest, że ten sam przyjazny rząd gnębi maluczkich przedsiębiorców chętnych wykonać cokolwiek np. dla samorządów obowiązkiem dostarczenia stosu zaświadczeń, ważnych dla inwestora raptem kilka miesięcy, potem trzeba dostarczać aktualne, a w przypadku tak dużego kontraktu nie sprawdził nawet własnych kwitów? Wydaje się to niemożliwe, a jednak jest jak najbardziej prawdziwe. Trzeba było aż takich tragedii, żeby próbować zmienić chore przepisy? A co z winnymi całej afery z nieszczęsnym odcinkiem autostrady? Winnych jak zwykle nie ma...

wtorek, 8 maja 2012

Chcemy prezydenta, ale jakiego?

Mamy referendum, to już postanowione 17 czerwca będziemy decydować o losach prezydenta Koja oraz Rady Miejskiej naszego miasta. Było do przewidzenia po okresie zbierania podpisów, że okres ten do letnich raczej nie będzie należał, prawie wszędzie toczy się dyskusja, czy warto odwoływać Piotra Koja oraz jaki powinien być ewentualny nowy prezydent. Jedni uważają, że najlepszym rozwiązaniem będzie np. menadżer albo biznesmen z sukcesami na koncie, a może i z samym pokaźnym kontem, inni że powinien to być dobry administrator, np jak Pani prezydent Mańka-Szulik z Zabrza, nie oceniam czy Pani prezydent jest sprawnym administratorem, cytuję zasłyszaną opinię jednego z uczestników forum na bytomski.pl.
A ja uważam, za prezydenturę powinna zabierać się osoba, która wie, w jakim mieście chce żyć za 30 lat, w jakim miejscu miasto ma się znajdować, ale nie dla siebie samego lub też mniejszej czy większej grupy znajomych, dla wszystkich.
Wiem, wiem, wielu w tym miejscu powie, że to banał, może i banał ale jakże potrzebny w dziele odbudowy Bytomia. Dlaczego? To moja krótka opinia - zakładając, że prezydentem zostanie ktoś z kręgu biznesu, OK, sprawny człowiek, któremu się udało, tyle tylko, że on reprezentuje jednostronne myślenie. Ważni są ci, którzy sobie radzą, zadbane jest tylko to, co jest prywatne - to oczywiście duży skrót, niemniej obrazujący sposób myślenia. A czy wystarczy być jedynie sprawnym lub bardzo sprawnym administratorem ? No, też nie, administratorowi brakuje perspektywy lub ładniej wizji. Piotr Koj jawił się jako taki sprawny administrator, konsekwencje widzimy wszyscy, choć, nie powiem, ma parę sukcesów na swoim koncie, zwłaszcza te które kontynuuje. Jakie są losy rzeczy administrowanych widać najlepiej po budowie naszych stadionów: na Narodowym trzeba zmieniać ze dwa razy trawę za około milion złotych, a i tak trybuny są niewłaściwe (za wysokie) i dają cień, który nie pozwala na odpowiedni wzrost trawy... Nie, ja dziękuję wszelkiej maści administratorom.Ten od Narodowego powinien się sprawdzić, wszak brał niemałą kasę za to, czym administrował.
A więc jaki prezydent dla Bytomia? Powtarzam to od wielu lat, od pewnego czasu publicznie: nie administrator czy biznesmen szukający kolejnego wyzwania, a człowiek, który rozumie wyważenie wielu aspektów rządzących Bytomiem, człowiek który rozumie, że należy poszukiwać inwestorów, ale też nie zapomina o bezrobotnych bytomskich. Człowiek, który nie odwraca się plecami a staje twarzą w twarz z problemem i rozwiązuje go, kompleksowo dla wszystkich. Człowiek, który widzi Bytom w nowej epoce, który docenia to co było i to co jest, ale patrzy do przodu; ktoś, kto widząc pustą dziurę, wie jak i czym ją wypełnić.
W 2006 roku pisałem, że chciałbym wyremontować nasz piękny dworzec PKP i wtedy wszyscy wyśmiali mnie ponoć za głupotę, jaką się pochwaliłem a po dwóch tygodniach nikt się już nie śmiał, każdy kandydat na prezydenta miał to w swoim programie, ale najpierw trzeba było napisać wyjaśnienie do Życia Bytomskiego, jak autor chce to zrobić. Dzisiaj temat dworca nie jest niczym dziwnym, ale wtedy trzeba było dużej odwagi, by mieć marzenie.