czwartek, 27 października 2011

Rządzi i dzieli

W Bytomiu jest wojna, wojna pomiędzy tymi którzy uważają, że warto inwestować w bytomski przemysł , w tym przypadku chodzi o kopalnię Bobrek Centrum  a tymi którzy uważają takie działania za bezsensowne.Ale to jeden z frontów walki, są i inne, front polityczny i front finansowy.
Na początek zajmę się frontem politycznym, kilka dni temu prezydent Koj umieścił na stronie internetowej Urzędu Miasta wykaz ulic którym grozi zawalenie, najpewniej już jutro. Zadałem sobie pytanie po co to zrobił, powód jest dość prosty, prozaiczny i niestety obrazujący samego prezydenta. Piotr Koj zrobił bowiem kalkulację zysków i strat, wyszło mu z niej, że tak naprawdę nie warto z jego i Platformy Obywatelskiej widzenia, zawracać sobie głowy kopalnią, pracują tam bowiem osoby które z dużym prawdopodobieństwem nie są elektoratem PO oraz samego Piotra Koja. A więc Piotr Koj stanął murem przy innych, tych którym obojętny jest los kilkunastu tysięcy ludzi, obojętny jest los wielu tysięcy miejsc pracy, którym obojętny jest zysk miasta z tytułu istnienia takiej firmy w Bytomiu. To w tym celu Piotr Koj szerzy panikę i strach wśród własnych obywateli, to z tego powodu Piotr Koj wznieca niepokoje społeczne, w celu obrony własnego interesu. Zastanawiam się tylko czym Piotr Koj, nawet jak wygra wybory, nawet jak obroni się przed ewentualnym referendum, będzie rządził, chyba, że ambicją Piotra Koja jest zarządzać muzeum lub skansenem.
Konkludując, tego frontu który otworzył Piotr Koj kompletnie nie rozumiem , nie rozumiem też chęci zamykania kopalni , po co , wszak Bytom tonie w długach , budżet się nie domyka nawet jak się go dopycha kolanami, po co więc ta medialna szopka , po co to antagonizowanie, po co to wszystko. Widzę tylko jeden powód , pod warunkiem oczywiście , że Piotr Koj tak naprawdę nie chce zamykać kopalni, a tego nigdy nie można być pewnym jeśli chodzi o prezydenta. Powodem może być kasa, Piotr Koj poczuł krew po katastrofie w Karbiu, zobaczył w tej tragedii szansę na wyjście z finansowego impasu w jakim się znalazł po 5 latach słabego zarządzania. Najpierw dostał około 25 milionów, budżet miasta przyjął , zassał i przerobił darowaną kasę, teraz Piotr Koja licytuje ewentualną następną transzę. I to nawet jestem wstanie zrozumieć, problem jedynie polega na tym, że Piotr Koja dobrym pokerzystą nie jest a wtedy łatwo o przelicytowanie. Tak może się stać podczas pokera z Kompanią Węglową gdzie stawką jest byt wielu tysięcy bytomian, gdzie stawką jest być albo nie być dla Bytomia.

sobota, 8 października 2011

Nareszcie jednym głosem


Z nie ukrywaną  frajdą przeczytałem tekst sygnowany nazwiskiem Mariusza Wołosza, traktujący o potrzebie utrzymania fedrunku w ostatniej bytomskiej kopalni. Cieszę się z tego faktu podwójnie, raz, że mówi to wiceprezydent miasta, dwa, że mówi to mój kolega który podziela mój punkt widzenia w tej sprawie.  Zwłaszcza, że to na stronie stowarzyszenia Bytom Przyjazne Miasto, swego czasu  jeden z członków ścisłego kierownictwa tegoż stowarzyszenia poddawał w wątpliwość sens istnienia ostatniej bytomskiej kopalni.
Cieszę się, że w tej tak ważnej i istotnej sprawie, Bytom Przyjazne Miasto oraz SLD mówią jednym głosem, i to głosem liderów tych ugrupowań.