poniedziałek, 1 lutego 2010

Déjà vu

  Donald Tusk rezygnuje z walki o fotel prezydencki - to była główna wiadomość minionego tygodnia, nie przebiły jej nawet zeznania Mira Drzewieckiego, jednego z głównych krupierów afery hazardowej. Nie przebiły, bo nie miały przebić, data i godzina wystąpienia premiera były z góry określone i są częścią planu PO, planu, który coraz bardziej przypomina kampanię reklamową. Celem kampanii jest wmówienie Polakom, źle, wyborcom, tym, którym się chce w niedzielę pójść do lokalu wyborczego, że już za chwilkę, już za momencik będzie się żyło lepiej - wszystkim z naszej paki oczywiście, chciałoby się napisać. Już jakiś czas temu stwierdziłem, że PO ma jakąś tajną komórkę, która para się produkcją specdyrektyw dla swoich członków, a obserwując w ciągu ostatnich paru miesięcy poczynania ludzi z PO, jestem pewien istnienia takiej specgrupy. Przygotowanie spektaklu z przesłuchania Chlebowskiego, Mira Drzewieckiego jest tego najlepszym przykładem, a skorelowanie wystąpienia premiera z newsem dnia, z terminem cudownego ozdrowienia byłego ministra sportu, to kolejny przykład dobrze odrobionego zadania domowego przez wzmiankowaną grupę. Gdy nałożymy na to kolejne bajania premiera Tuska o naprawie Rzeczpospolitej, gdzie jedyny konkretem jest chęć bycia premierem kolejną kadencję, jawi nam się jak na dłoni cel kampanii reklamowej - wygrać wybory raz jeszcze. Tylko po co - aby wyciąć kolejne hektary lasu pod kolejny wyciąg, ustawić inne przetargi, załatwić synekurę znajomemu czy też jego potomstwu? A może po to, żeby jednak udowodnić, że coś umiemy, coś konkretnego, coś, czym możnaby się pochwalić przed przyszłymi pokoleniami.
  To, co robi PO, nie tylko w skali kraju, w tej mniejszej skali powiatowej też, to walka komiwojażera o wmówienie nabywcy, że tylko on ma najlepszy produkt i to dokładnie taki, jakiego potrzebujemy. Słuchając Donalda Tuska, miałem wrażenie déjà vu, gdzieś to już było. Owszem, było, w okolicach maja - czerwca 2009, kampania do Parlamentu Europejskiego, wcześniej też - podczas walki o mandaty poselskie. Do trzech razy sztuka - jestem przekonany, że nie pozwolimy się nabić w butelkę PO po raz trzeci. Jestem przekonany, że sposób, w jaki PO robi politykę, politykę dla swoich, taką Rzeczpospolitą Sobiesiaków, zostanie we właściwy sposób oceniony przez Polki i Polaków. Mam nadzieję, że ta ocena będzie dotyczyła zarówno podwórka krajowego, jak i naszego lokalnego, gdzie, podobnie jak w Warszawie, próbuje nam się wmawiać wiele prawd, które z prawdą niewiele mają wspólnego.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Adrianie piszesz o przedstawicielach Sobiesiaków, ale zaglądnijmy na nasze bytomskie podwórko.
Zapytam kto jest bytomskim Sobiesiakiem, czy nie jaki Weżyk.
Czy Węzyk nie jest twoim mocodawcą ?
Adrianie tak się składa, że ja nie wierzę w szczere intencje polityków, bo gdyby były szczere to pobierali by dietę 1 zł.

Adrian Król pisze...

Może i na bytomskim podwórku są podobni Sobiesiakom , Koskom . Myślę że można odkryć również podobnych Mira , Zbycha i innych .
Publikuję ten komentarz , choć jest głupi w wymiarze wskazania Wężyka ( pytanie którego Wężyka , Leszka czy też innego Pana ) jako mojego mocodawcy . Stek bzdur opowiadanych na mój temat jest tak ogromny jak ocean . Nie wiem kogo mocodawcą jest Leszek Wężyk , ale trudno aby był osoby która np publicznie deklaruje chęć wyrażnego pomniejszenia sprzedaży majątku Gminy na rzecz osób prywatnych .Jaki miałby interes Wężyk w popieraniu właśnie mnie . Nie widzę związku . Ale aby tradycji stało się zadość powtórzę po raz enty , nie mam związku z wieloma osobami o związki z którymi się mnie posądza . Ale jest też wiele osób z którymi chciałbym się osobiście poznać . Mam nadzieję że kiedyś będzie ,i to dane .