sobota, 30 kwietnia 2011

List do posła Brzezinki

Szanowny Panie Pośle

Maj, jest szczególnym miesiącem , nie tylko z powodu budzącej się natury po zimowym letargu, ale również z powody dat.Mam przed sobą pański list, czytam go dokładnie bodaj po raz trzeci, i muszę powiedzieć ,że jestem zdziwiony i zbulwersowany jego treścią. Nie oburza mnie agitacja na rzecz naszej narodowej Flagi, celowo używam tutaj wielkiej litery, tak aby nadać znaczenie tej symbolice, moje zdziwienie jest podyktowane faktem, że poseł na Sejm zapomina o innych nie mniej ważnych Świętach państwowych. Bo chyba nic się jeszcze nie zmieniło w naszej Ojczyżnie, wciąż jest to III RP. A skoro tak, to pierwszym z majowych Świąt, jest Święto Pracy, jest to data szczególna dla wielu Polaków, na tyle ważna i istotna , że figuruje w oficjalnym kalendarzu Świąt Państwowych. A więc, jak Poseł Sejmu RP, może zapomnieć o tej dacie, i zachęcać obywateli do wywieszania narodowych flag począwszy od daty 2 maja.Osobiście uważam, że to nie licuje ze szczególnym statusem posła.Niniejszym proszę przyjąć moje ubolewanie, że nie zna Pan wszystkich obowiązujących dat w naszym narodowym kalendarium. Proszę pamiętać,że obrażając w ten sposób obywateli którzy może różnią się od Pana w swoich poglądach na otaczający nas świat, w konsekwencji obraża Pan siebie oraz instytucję którą Pan ma zaszczyt reprezentować.

 Z wyrazami szacunku
Przewodniczący Rady Miejskiej SLD
 Adrian Król



To kopia listu mailowego , który wysłałem do posła z ziemi bytomskiej Jacka Brzezinki. Był on wyrazem mojej dezaprobaty na fakt pomijania Święta Pracy w oficjalnym kalendarium obchodów majowych świąt w naszym mieście. Kultura polityczna nakazuje szacunek dla innych, nawet jak się z tym kimś nie zgadzamy, Bytom pod tym względem stanowi swoisty przykład braku takich zachowań.Wszystkie majowe święta maja oficjalny glejt władz miasta, oczywiście wszystkie z wyjątkiem Święta Pracy, można oczywiście nie lubić tego Święta, choć przypominam, jego rodowód sięga , nie bolszewickiej Rosji jak sądzą dyletanci , ale kapitalistycznych Stanów Zjednoczonych. Obchody Święta Pracy, to manifestacja w obronie najsłabszych, to wyraz troski o nich, to taki dzień w którym bez różnicy na poglądy, wszyscy jesteśmy pracobiorcami, albo byłymi, albo przyszłymi. Nie patrzmy się na to Święto jako relikt minionych czasów, ale jako Święto które przypomina o wielu niespełnionych obietnicach złożonych przez rządzących.

List został wysłany przed Świętami Wielkanocnymi, sądzę , że to wystarczający czas aby Pan poseł był łaskaw odpowiedzieć obywatelowi. Ale skoro tego nie czyni upubliczniam tą korespondencję.
                

środa, 13 kwietnia 2011

Pomysłowy Dobromir

Tak można nazwać prezydenta Koja, który w równie genialny sposób , jak bohater dobranockowych bajek, wymyślił sposób , jak załatać dziurę w budżecie Bytomia.Bo to, że dziurę mamy i budżetowe portki drą się nie od dziś, to wiemy, ale jak temu zaradzić chce Piotr Koj wiemy od niedawna. Pierwszym sposobem jaki widać od czterech lat, jest sprzedaż wszystkiego co wymaga najmniejszych nakładów. W związku z tą tezą , Gmina sprzedaje jedną po drugiej kamienicę , wyzbywając się w ten sposób wpływu na zagospodarowanie przestrzeni publicznej. Ale skoro nie ma się na nią pomysłu to i strata jest nie wielka, przynajmniej wg prezydenta Koja i jego ekipy. Od niedawna  wiemy o innym pomyśle na łatanie dziurawych portek, myślę tutaj o likwidacji kosztownych , nie dochodowych szkół, nie wykorzystywanych bytomskich szkół. W kolejce czekają również przedszkola, które zapewne są też nie rentowne i kosztowne w utrzymaniu, ale w związku z tym, że portki drą się na całego, należy szukać kasy w kolejnych miejscach. I tak powrócono do koncepcji sprzedaży bytomskich udziałów w PEC-u, pamiętacie list intencyjny w tej sprawie podpisany przez prezydenta Maciejczyka kilka lat temu. I może wszystko przebiegło by gładko, gdyby nie aspiracje spółki która aplikowała o 50 milionów zł, środki te maja być przeznaczone na polepszenie funkcjonowania zakładu, w konsekwencji jako mieszkańcy mamy ogromną szanse na niższe koszty za ciepło dostarczane do naszych mieszkań. No tak, w taki sposób widzą to władze spółki, widzą to tak samo pracownicy, chyba wszyscy oceniają to pozytywnie, ale inne zdanie w tej kwestii ma prezydent Koj, utrudniając w sposób celowy skuteczną aplikację PEC-u o 50 milionowy grant. Dokumenty które spółka składała w Warszawie miały wszystkie niezbędne podpisy, z wyjątkiem podpisu prezydenta Koja. Czy takie działania nie podpadają pod paragraf szkodzenia własnej spółce, wg mnie tak . Uważa, że jeśli nie daj Bóg , PEC nie otrzyma 50 milionów zł dotacji, zarząd spółki powinien wejść na drogę prawną . Ale pozostaje pytanie, dlaczego tak a nie inaczej zachował się prezydent Koj. Odpowiedz jest prosta, jeśli spółka pozyska 50 milionów z Unii Europejskiej, to PEC nie będzie mógł być sprzedany przez najbliższe 5 lat.A portki budżetowe prezydenta Koja drą się i końca nie widać tej katastrofy.

piątek, 1 kwietnia 2011

Relatywizm cenowy

Kiedy w końcu rozgorzała w Polsce dyskusja na temat poziomu życia Polaków, cen jakie musimy płacić za podstawowe artykuły spożywcze, do ataku ruszyli liberałowie spod znaku Leszka Balcerowicza, PO i wszelkiej maści zwolenników wolnego rynku.Na potęgę próbują wytłumaczyć, że wg wyliczeń GUS-u , wzrost cen to jedynie 2,4 % w skali roku, przy inflacji około 4 %, i w ogóle o co tyle krzyku skoro płace wzrosły o kilka procent w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego. No i niby wszystko się zgadza , zresztą jak zwykle w takich przypadkach, tyle tylko, że np SLD mówi o galopującym wzroście cen na podstawowe artykuły spożywcze , takie jak masło, chleb, mięso czy ten przysłowiowy cukier. Ten koszyk zakupowy nie podrożał o kilka procent ale o kilkanaście a nawet o kilkadziesiąt procent, podobnie jak wartość benzyny na stacjach paliw.Z tym tłumaczeniem wzrostu cen przez wszelkiej maści prawicowych liberałów, przypomina dyskusje o podwyżce Vat-u, o co tyle krzyku skoro mówimy o raptem 1 procencie więcej, tak, ale problem leży w tym , że ten procent dotyczy wszystkiego , a więc np , puszka farby składa się z kilku składników na które wzrósł Vat, więc efekt końcowy to nie podwyżka o jeden procent tylko o kilkanaście procent. Bo na wartość końcową produktu , powiększoną zresztą o wyższy Vat , składa się zwiększona cena za paliwo, energię , ogólnie wyższe koszty wytworzenia. W efekcie , żyje się nam gorzej niż to wynika z suchych statystyk GUS-u, zresztą gdyby wierzyć w te statystyki to większość z nas zarabiałaby grubo więcej niż wynoszą faktyczne zarobki.Można oczywiście zaklinać rzeczywistość w oparciu o cyferki generowane przez GUS, ale czy to jest prawdziwy obraz Polski ?

wtorek, 29 marca 2011

Platforma Obywatelska - partia elit

Jeżeli ktoś nie wiedział, to po sobotnim show w TVN-24  premiera już wie, PO to partia polskich elit, cokolwiek to oznacza w praktyce. A co oznacza to można zauważyć np w postaci zakusów na oświatę, tak aby w końcu przestała istnieć, w postaci galopujących cen na podstawowe artykuły spożywcze, w postaci wzrostu cen za energię , paliwo, czy też gaz, w postaci wszechobecnej prywatyzacji.  Bo PO wie, lub też przypuszcza, że tzw elity sobie poradzą, ponieważ albo maja wystarczająco duże oszczędności aby przetrwać kryzys, albo mają na tyle duże zarobki żeby móc  odwiedzić prywatnego lekarza, kupić nierefundowane lekarstwa, zapłacić za prywatny zabieg. A miało być tak przepięknie , jak śpiewał Tomek Lipiński, przepięknie dla wszystkich, z tych słów zostało dzisiaj niewiele, ani nie jest przepięknie , ani nie jest bezpiecznie, ani nie jest tanio i nie jest też dużo lepiej niż za rządów PiS-u.
Chaos na drogach, chaos na torach, w sklepach drożyzna jakiej nie znają Niemcy, Francuzi a nawet Czesi ( cukier w Czechach kosztuje trochę powyżej 3 zł, w Polsce grubo powyżej 5 zł ), a wiec wolę do Czech, za darmo. Mit lepszej Polski jaką obiecał Tusk, prysł jak bańka mydlana, dzisiaj premier po raz kolejny mydli nam oczy swoimi dobrymi chęciami, i wskazuje winnego swoich klęsk, oprócz czasów " komunizmu", oprócz Jarosława Kaczyńskiego, dzisiaj mamy jeszcze jednego winnego, już zresztą osądzonego i skazanego- polskiego urzędnika. Tak, tak drodzy pracownicy polskich skarbówek, urzędów samorządowych i centralnych, to Wy jesteście winni całej tej degrengoladzie, to dzięki Wam pociągi nie jeżdżą, drogi się nie budują , autostrady wciąż są fatamorganą . To Wy sprawiliście,że benzyna jest najdroższa w Europie,cena cukru wraz z ceną chleba szybuje w ostro w górę niby nasz F-15, to wszystko Wy sprawiliście . A jeśli sądziliście do niedawna, że to Wy jesteście tą elitą ze spotów reklamowych Platformy Obywatelskiej, to proszę się w końcu obudzić z tego chorego snu.

środa, 2 marca 2011

Co ich łączy?

   Od listopada Bytomiem rządzi nowa koalicja, z jednej strony jest to Platforma Obywatelska, z drugiej ci, którzy najgłośniej krzyczeli przeciwko partiom, upartyjnieniu życia samorządowego - Mariusz Wołosz z przyjaciółmi. Teoretycznie wszystko powinno takie byty różnić, poglądy na politykę lokalną, sposób realizacji tejże, na przykład pomysły likwidacji szkół miejskich, pomysł na komunikację z mieszkańcami - teoretycznie, ale praktyka pokazuje, że zarówno PO jak i BPM jest jak najbardziej po drodze. Sprawa likwidacji szkół, wielu szkół, bez zbędnej semantyki, czy jest to łączenie czy kompletna likwidacja, pokazała, że zarówno partia polityczna, jak i stowarzyszenie idą ręka w rękę, nie dość, że chcą zamknąć, zlikwidować, to podobnie podchodzą do krytyki takich działań.
   Swego czasu na stronie internetowej BPM pojawił się list od mieszkańca, traktujący o zamiarach likwidacyjnych bytomskiego szkolnictwa. Nawet sam prezes Wołosz był łaskaw wejść w polemikę z autorem, który zarzucał polityczny fałsz autorowi hasła STOP PARTIOM POLITYCZNYM w sprawie realizacji jego programu wyborczego. List był przez kilka dni, po czym zniknął w sieciowym niebycie; najwidoczniej uznano, że taki głos może zaszkodzić lansowanej opinii o tym, jak to Mariusz Wołosz uratował bytomskie szkoły przed zagładą.
   Podobnie jest ze stroną prezydenta Koja: prezydent pisze co chce, nawet to, że wyremontował kamienice w śródmieściu, nawet to, że wybudował Agorę (chyba podczas wspólnych z Januszem Paczochą pikiet przeciwko jej budowie) i to nawet mogę uznać, że ktoś wierzy we własny sen wariata, ale kompletnie nie mogę zrozumieć, dlaczego w przestrzeni publicznej zamyka się usta osobom, które chcą się nie zgodzić z takim rozumieniem rzeczywistości.
   A teraz kilka moich przemyśleń na temat odłożenia w czasie likwidacji bytomskiej oświaty. Proszę nie wierzyć w żaden okrągły stół, który rozwiąże ten problem, proszę również nie dać wiary w ludzką twarz koalicji PO - BPM oraz panów Koja i Wołosza. Moim zdaniem prawda wygląda dość prozaiczne: rok 2011 jest rokiem wyborczym, ważnym dla PO oraz bardzo ważnym dla bytomskiego posła tej partii, Jacka Brzezinki - zapewne pan poseł chciałby ponownie zasiąść w ławach sejmowych. Patrząc na reakcję naturalnego zaplecza wyborczego PO, jakim są niewątpliwie nauczyciele, część rodziców, może to być trudne. Piotr Koj, Mariusz Wołosz swoje już osiągnęli, natomiast poseł Brzezinka i senator Misiołek jeszcze nie. Nietrudno więc się domyśleć, że obydwaj parlamentarzyści z PO zdystansowali się do pomysłu likwidacji kilkunastu szkół, ale nie dlatego, że tak im dyktowało serce, proszę się nie łudzić, to jedynie koniunkturalizm nimi kieruje, chęć ponownego nabicia wyborców w butelkę. Proszę o tym pamiętać podczas październikowych wyborów.

środa, 16 lutego 2011

I kto go wybrał?

   W ostatnich dniach możemy obserwować kolejny akt ze sztuki pod tytułem „Prezydentura Piotra Koja". W Życiu Bytomskim możemy przeczytać o tym redakcyjne artykuły oraz listy otwarte kierowane do prezydenta Koja. Wszystko to traktuje o jednym: o zmianie Bytomia według Platformy Obywatelskiej oraz według BPM, a tym razem dotyczy to likwidacji kolejnych bytomskich szkół, więcej - tym razem dotyczy to likwidacji dumy bytomskiego szkolnictwa, jakimi są Ekonomik oraz Mechanik.
   A ja pragnę zadać bodaj po raz setny to samo pytanie: kto wybrał prezydenta Koja oraz jego współpracowników w osobach pani Biedy, pana Wołosza? Czy to nie ta część, która nie poszła w listopadową niedzielę na wybory, czy to nie ta część, która uwierzyła w fantasmagorie Piotra Koja i jego przyjaciół? Pamiętacie zapewne sprawę Szkoły nr 4, tej z Chrobrego, notabene tej samej, której tak zaciekle bronił Mariusz Wołosz, a jej dyrektor startował z list BPM (ale niesmak!) - wtedy było wiadomo, co sądzi o Bytomiu, o jego mieszkańcach prezydent miasta, skąd wiec dzisiaj takie zdziwienie wśród bytomian? Wtedy można było się już domyśleć, jakie plany ma prezydent Koj wobec Bytomia i jego mieszkańców, a więc pytam raz jeszcze: skąd takie zdziwienie i oburzenie? Oby apel o mądry wybór za cztery lata nie był jedynie wołaniem na puszczy.

poniedziałek, 7 lutego 2011

Dekalog nie dla wszystkich

   Większość z nas wie, co to takiego Kościelna Komisja Majątkowa, a nawet jeśli ktoś nie wiedział, to zapewne już wie, chociażby w kontekście bezprawnego oddawania wszelkich nieruchomości Kościołowi.
   Dlaczego o tym piszę - ktoś zapyta; inny zapewne doda, że to kolejny atak "czerwonych" na kościół katolicki. Nic bardziej błędnego - piszę o tym dlatego, że nie mogę zrozumieć połączenia słusznej moim zdaniem nauki moralności, którą głosi kościół, z ewidentnym złodziejstwem, którego jest bezspornym bohaterem, biorąc udział w procederze, jakim parała się KKM. Aby otrzymać to, co było naszym wspólnym dobrem, wystarczyło tak naprawdę krótkie oświadczenie zainteresowanego proboszcza, poparte kolejnym oświadczeniem świadka i już państwowe hektary trafiały pod zarząd kościoła. Ten sam los spotykał kamienice, szpitale, budynki szkolne, parki - w ciągu tych lat kościół odebrał, co mu się należało, choć to sprawa sporna, i to, co mu się nie należało.
   W ostatnim czasie wyciągnięta została ręka po nieruchomości zlokalizowane na tzw. terenach odzyskanych. Ktoś zapyta - jak to możliwe, skoro ziemie te powróciły do Polski po II Wojnie Światowej? Dla hierarchów kościelnych nic nie jest niemożliwe, okazuje się, że nasz polski kościół uznał się za spadkobiercę niemieckiego kościoła, który z reguły był protestancki lub ewangelicki. Okazuje się, że kiedy chodzi o kasę, nawet ci, którzy powinni stać na straży praworządności, prawdy i moralności, zapominają o swoich powinnościach. Może byłbym mniej poruszony kwestią bezpodstawnych zwrotów państwowego majątku, gdybym wiedział chociażby na jakie cele zostały spożytkowane pieniądze. Może - jak bym chciał wierzyć - zostały poczynione za nie takie inwestycje, które będą służyć nam wszystkim, ale to jedynie moje życzenie.

PS. http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9070325,_Jak_trzeba_bedzie__uzyjemy_koktajlow_Molotowa__a.html