czwartek, 24 maja 2012

Jak budować, żeby nie zbudować

Czy jest taki kraj, w którym dłużnik Skarbu Państwa wygrywa prestiżowy przetarg w ramach "skoku cywilizacyjnego"? Jest - to 40-milionowa Polska. Znacie spółkę DSS? Ci, którzy śledzą postęp prac przy autostradach, zapewne tak; ci, którzy bez specjalnego entuzjazmu przyglądają się sprawie, może nie. Otóż spółka DSS przejęła budowę odcinka autostrady po Chińczykach. Wydawało się, że po wpadce z chińskim wykonawcą więcej wpadek nie będzie. Stało się inaczej - okazało się, że DSS nie dość, że nie ma kompletnie doświadczenia w budowie autostrad poza produkcją masy bitumicznej, to na dodatek jest winna nam, podatnikom, kasę za kupioną kopalnię kruszyw, no, raczej wyłudzoną kopalnię. Jak to jest, że ten sam przyjazny rząd gnębi maluczkich przedsiębiorców chętnych wykonać cokolwiek np. dla samorządów obowiązkiem dostarczenia stosu zaświadczeń, ważnych dla inwestora raptem kilka miesięcy, potem trzeba dostarczać aktualne, a w przypadku tak dużego kontraktu nie sprawdził nawet własnych kwitów? Wydaje się to niemożliwe, a jednak jest jak najbardziej prawdziwe. Trzeba było aż takich tragedii, żeby próbować zmienić chore przepisy? A co z winnymi całej afery z nieszczęsnym odcinkiem autostrady? Winnych jak zwykle nie ma...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Bo tu wcale nie chodzi o efekt, tylko o to, żeby się coś działo. Zupełnie jak w Bytomiu - ZMIANY się liczą, ruch w interesie, a nie konkretne osiągnięcia.