piątek, 20 sierpnia 2010

Bańka mydlana, czyli obiecanki bez perspektyw

  Tekst, który zamierzam dzisiaj napisać, jest zbiorem przemyśleń z ostatnich 12 miesięcy. Noszę się z zamiarem ich upublicznienia dość długo, jak na mnie nawet bardzo długo. Powód, dla którego w końcu postanowiłem się z Wami podzielić swoimi przemyśleniami, jest podwójny: raz, bo temat dotyczy wyborów prezydenckich w naszym mieście, a dwa, długa lektura portalu Bytomski.pl.
  A więc jeśli chodzi o powód pierwszy, tekst będzie dotyczył jednego z kandydatów do fotela prezydenta - Mariusza Wołosza, druga przyczyna napisania poniższego tekstu objawi się sama. Powszechnie wiadomo, że Mariusz Wołosz chce być prezydentem - celowo używam takiej formy, bowiem uważam, że za tą kandydaturą przemawia niewiele więcej niż sama chęć bycia włodarzem Bytomia.
  Fakt, Mariusz ma miłą aparycję, jest młody wiekiem, dzięki byłej swojej formacji ma szczęście być drugą kadencję radnym. Ale czy to wystarcza do tego, aby być sprawnym prezydentem, czy to wystarcza, aby sprawnie zarządzać miastem? Raczej nie, więc czarno widzę losy Bytomia przy takiej prezydenturze, zwłaszcza, że nastąpiłyby po okresie rządów Piotra Koja. Ale dla kogo kandydatura Mariusza Wołosza jest wygodna? I tu objawia się drugi powód, dla którego piszę ten tekst. Otóż moim zdaniem, lansowanie Wołosza jest głównie na rękę Platformie Obywatelskiej, bo druga tura wyborów prezydenckich Koj kontra Wołosz gwarantuje zwycięstwo tego pierwszego. To Platforma swoją pocztą pantoflową kreuje Wołosza na poważnego kandydata, to Platformie Obywatelskiej zależy na stworzeniu wrażenia wysokiej pozycji Wołosza w rankingach prezydenckich. Raz, że łatwo go będzie pokonać, bo alternatywa w takim układzie jest tylko jedna, i dwa, takiego kandydata w razie czego łatwo będzie przekabacić na swoją stronę. Z takimi osobami jak Czubak oraz reszta ludzi z lewicy sprawa jest trudniejsza, a nawet niemożliwa. My mamy swoje poglądy, my mamy doświadczenie i umiejętności, z nami nie będzie tak łatwo wygrać.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Panie Adrianie skoro postać Pana Wołosza jest tak nieznacząca po co Pan o niej wspomina, każdy ma prawo kandydować, wyborcy zweryfikują słuszność bądź nie startu tego czy owego kandydata? Wybaczy Pan ale te zwroty ludzie lewicy itd. to już jakiś mit ;-)Szczerze życzę powodzenia P. Czubakowi ale nikt kto ma choć trochę orientacji w temacie nie wierzy w zwycięstwo tego Pana. Pan panie Adrianie oczywiście powinien w to wierzyć choć wspominani owi "ludzie lewicy" sami w to nie wierzą o czym bez krępacji mówią. Serdecznie pozdrawiam.
Artur

Adrian Król pisze...

Drogi Panie Arturze, nie chodzi o to czy Mariusz Wołosz jest nieistotna czy istotna postacią bytomskiego życia politycznego. Chodzi o to kto lansuje pogląd o jego znaczeniu, dla kogo jest lepiej aby nazwisko Wołosza pojawiało się jak najczęściej, swój pogląd w tej kwestii zawarłem w tekście który Pan komentuje. A co do szans J.K.Czubaka oraz wiary czy też nie wiary w jego sukces, ja jestem człowiekiem Lewicy, i ja wierzę, więcej zrobię wszystko, a może jeszcze więcej abyśmy ten sukces osiągnęli. Na marginesie, nie słyszałem aby moje koleżanki czy też koledzy wyrażali bez krępacji pogląd że J.K.C. jest w nadchodzących wyborach bez szans, nie wiem z jakimi osobami Pan rozmawia, ale radzę upewnić się czy aby na pewno są to ludzie z lewicy, bo to wciąż prawdziwe określenie a nie mit.