środa, 2 czerwca 2010

Rzecz o interpretacji

  Tak to już w życiu bywa, że każdą rzecz można opisać na różne sposoby. I tak jedni, w długofalowym procesie remontu Łagiewnickiej widzą jedynie zaplanowany proces twórczy, prawie jak malowanie fresków w Kaplicy Sykstyńskiej. Inni dostrzegają w tym stanie rzeczy niekompetencje, brak odpowiedniego nadzoru, brak planu działania, jeśli chodzi o rozwój miasta. Ja należę do tych ostatnich. Są tacy, którzy w fakcie informowania o takim stanie rzeczy widzą jedynie chęć zbicia kapitału politycznego. Zresztą, są tacy, którzy w każdej krytyce widzą jedynie chęć politycznego dokopania przeciwnikowi. Ale są i tacy, którzy uważają, że społeczeństwu należy się prawdziwy obraz świata, obraz, który nie będzie miał nic wspólnego z propagandą. Są tacy, którzy sądzą, że jeśli ktoś się czymś nie chwali, to znaczy, że nie potrafi czegoś lub też nie ma sukcesów - ci uważają, że tylko to, co zaistnieje w mediach, jest prawdą objawioną i nie wyobrażają sobie, że może istnieć świat poza mediami, że ludzie ubiegający się o najwyższe stanowiska nie muszą wywieszać na każdym słupie ogłoszeniowym plakatów ze swoją podobizną. Nie wyobrażają sobie, że takie osoby o swoich umiejętnościach nie muszą informować każdego i na każdym kroku. Ta przypadłość dotyczy najczęściej tych, którzy nie posiadają sukcesów własnych, i strasznie doskwiera im, że inni mają się czym pochwalić, że to inni właśnie pretendują, aspirują i są uznawani. Wiem, to może boleć, dlatego nie dziwią mnie specyficzne ataki małych ludzi, nie są w stanie mnie obrazić obelgi rzucane w Sieci, zarówno pod moim adresem, jak też pod adresem moich politycznych przyjaciół. W życiu tak jest, że nie wszystkim wszystko się podoba, jest tak, że nie wszystkich się lubi, zwłaszcza dotyczy to polityków, pytaniem jest tylko, czy warto wybrać tego, którego się lubi, ale który jest niekompetentny, czy też warto postawić na drużynę, która może nie jest powszechnie uwielbiana, ale ma merytoryczne przygotowanie, ma też umiejętność wyciągania wniosków z własnych porażek. Może warto postawić jednak na drużynę, która w przeciwieństwie do przeciwników ma pewne braki w PR, ale za to stawia na umiejętności, wiedzę, doświadczenie. Mnie nie trzeba przekonywać, ale jestem gotów do przekonywania tych nieprzekonanych.

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Panie Adrianie,pytam z czystej ciekawości.Jak pan to robi,że będąc radnym, mając własną firmę, rodzinę, ciągle widzę pana w środku dnia gdzieś na ulicy, w dodatku ten blog...przecież to zajmuje mnóstwo czasu.Niech pan powie uczciwie ile pracuje przeciętny radny choćby u nas w Bytomiu?
POzdrawiam serdecznie

sirenqua pisze...

Warunkiem sine qua non interpretacji jest wiedza - oraz jej cel. Wiedzę o dokonaniach obecnej ekipy u steru władzy czerpie się ze źródeł zdominowanych przez tę władzę. Odbiorca, który nie jest "ciemnym ludem" dostrzega niespójności między stanem rzeczywistym a obrazem kreowanym, zawierającym też interpretację. Czy ma dostęp do wiedzy na temat alternatywy?

Niby tak: lewica krytykuje "dokonania" obecnej władzy. Lecz co proponuje w zamian? Siebie ;)

I tu jest pies pogrzebany. CO proponuje lewica, JAK to przedstawia i DLACZEGO dąży do władzy?
Tego nie widać, to nie wynika i nie jest oczywiste. Metodą "siedź w kącie a znajdą cię" nic się nie zyska. Trzeba się chwalić, trzeba proponować i zmienić strategię, bo ograne chwyty tylko utrwalają stereotyp "czerwonego".

Dobra, a teraz, kiedy Pan już nabrał do mnie uprzedzeń, niech Pan przeczyta jeszcze raz i zinterpretuje moją wypowiedź jako mobilizującą do wykonania pewnej pracy w zakresie PR. Nie tyle dla bytomskiej lewicy, co dla Bytomian, którzy do polityki mają stosunek emocjonalny.

Adrian Król pisze...

A już spieszę zaspokoić ciekawość. A więc po pierwsze organizacja, jak ktoś jest świetnie zorganizowany to wystarcza mu czasu na prawie wszystkie obowiązki, na przyjemności również pozostaje sporo czasu.Po wiedzę odsyłam do mojej rodziny, to najlepsze żródło wiedzy w tej kwestii. Nawet na naukę pozostaje trochę czasu. Ale może to wszystko wychodzi bo odpadają mi obowiązki z aktywnością jako radny, nie jestem radnym, ale traktuje to pytanie jako dobry prognostyk przed nadchodzącymi wyborami. Dobry prognostyk nie tylko dla mnie ale dla całej Lewicy. Już teraz dziękuję za dobre słowo.

Adrian Król pisze...

Dziękuję, na razie mogę tylko tyle. W tej materii pełna zgoda, ale mimo wszystko będę bronił tezy że jako Lewica przedstawiamy alternatywę dla Piotra Koja czy Janusza Pachochy, Bytom który nam się marzy może nie będzie od razu mlekiem i miodem płynący, ale będzie na pewno mniej chaotyczny niż aktualny, mniej będzie w nim bezsensownego politykierstwa jak to bywało 20 lat temu. Zgoda co faktu że za mało o tym mówimy, ale proszę pamiętać że dzisiaj jesteśmy opozycją, nie mamy np Bytomskiej gazety- organu Ratusza, nie mamy portali bez liku, choć to się troszkę, zmienia, sam mam maleńki w tym udział. Nie żebym się żalił, ale są to obiektywne trudności z dodarciem naszego przekazu.

Anonimowy pisze...

Adrianie w życiu trzeba być uczciwym.
Jeśli byś był to powiedziałbyś Krzyśkowi Kruczkowi, że jego żona śpi z Kojem,wiesz że to porządny kolega i prostolinijny i na pośmiewisko nie zasługuje.

Adrian Król pisze...

Zamieściłem ten komentarz , choć z dużymi oporami, mam w tej kwestii dylemat natury moralnej. Ale chcąc odpowiedzieć anonimowemu komentatorowi trzeba mieć tekst do odniesienia. A więc , po pierwsze nie znam Pana Kruczka, niewłaściwy adres, po drugie daleki jestem od zajmowania się sprawami z osiedlowego magla. Mało mnie interesuje kto z kim i dlaczego, nawet jak dotyczy to prominentnych osób.Ale skoro Pan Koj zamieszcza takie fascynujące komentarze na swoim blogu, komentarze dotyczące sfery intymnej osób trzecich, cóż , jaki Pan taki kram . Proszę nie pisać więcej tego typu bzdurnych komentarzy na moim blogu, nie jest top odpowiednie miejsce na tego typu wypociny.