środa, 26 maja 2010

Ad vocem

  Droga Pani Lauro, cieszę się, że czeka Pani na moją odpowiedź - jednak jest coś ona warta, jest, jak rozumiem, istotnym elementem bytomskiej debaty publicznej.
  Pyta Pani z jednej strony o moje pomysły na temat wykorzystania spółdzielczości socjalnej w rozwiązywaniu problemów naszych bezrobotnych, z drugiej strony stawia Pani zarzut, że niewiele wiem na temat takiej działalności. Trochę poplątanie z pomieszaniem, ale moim zdaniem niegroźne i do przyjęcia. Sądzę jednak, że gdyby Pani zrobiła dokładną kwerendę na temat protestów przeciwko budowie osiedla kontenerowego, nie musiałaby Pani błądzić. Niemniej postaram się przybliżyć to, co stanowi moje marzenie w tej kwestii.
  Otóż dla zorientowanych oraz przypadkowych obserwatorów nie jest tajemnicą, że bytomski bezrobotny to osoba trwale przypisana do tego stanu, trwale, czyli nie mogąca sama sobie pomóc, aby ten fakt zmienić. Nie pomogą w tym zakresie kursy, agitacje i inne fajne i szczytne programy. Nie wystarczy również zachęta finansowa dla pracodawców - tutaj potrzebne są działania specjalistyczne, że tak powiem. W tym celu można wykorzystać np. spółdzielnie socjalne, którym Gmina mogłaby przydzielać wykonywanie zadań, jakie stoją przed miastem, np. w zakresie sprzątania - to jedynie przykład. W zamian za to spółdzielnie do wykonywania takich prac zatrudniałaby osoby trwale dotknięte bezrobociem. Nie tylko zatrudniałyby: tworzyłyby świetlice terapeutyczne, spółdzielnie miałyby obowiązek udzielania wsparcia psychologicznego oraz prowadzenia wszelkich działań w celu przywrócenia osób „chorych” społeczeństwu. Mam bowiem świadomość, że osoba bezrobotna, która straciła pracę 5, 10 a nawet 15 lat temu, nie jest w stanie sama sobie pomóc, a co więcej, jej stan ciągnie w dół resztę rodziny.
  Zapewne nie jest Pani obcy termin dziedziczenia biedy. Zjawisko to dotyka w dużej mierze bytomskich bezrobotnych i ich rodziny - wina oczywiście jest obopólna, zawiodło Państwo, fundując nam zamiast 400.000 bezrobotnych aż 4.000.000, zawiódł system reform, które zamiast drugiej Japonii, stworzył drugi Bangladesz, zawiedli również obywatele, którzy uwierzyli w magię słów Leszka Balcerowicza i jemu podobnych, w tym Pana Janusza Paczochy, który tak zreformował i przekształcił Bytom, że do dzisiaj nie możemy ocknąć się z tego cudu. Ale mimo wszystko, mimo tych win leżących po obu stronach, problem jest i w końcu trzeba go rozwiązać, a dopóki tego nie zrobimy, cała dyskusja na temat wolności, demokracji, przypomina mi gościa, który kupił sobie fajny garnitur i niby wszystko jest OK, ale zapomniał zmienić bieliznę i zaczyna być go czuć.
  A dlaczego wspominam o latach 2007-2008, o spółdzielniach socjalnych? Otóż dlatego, że spółdzielnie mają możliwość aplikowania o środki zewnętrzne, nie muszą być, jak twierdzi wielu prawicowych liberałów, jedynie obciążeniem dla budżetu; spółdzielnie mogą zdobywać pieniądze na potrzebną działalność chociażby w zakresie terapeutycznym dla swoich podopiecznych.
  To, o czym piszę powyżej, jest sporym skrótem - chcę Pani naświetlić kierunek mojego myślenia, choć nie, nie tylko mojego, jest nas zdecydowanie więcej i to nie tylko ludzi, którzy mówią o sobie - jestem z Lewicy. Miała Pani okazję oglądać oraz komentować nasze poczynania począwszy od roku 2008, poczynania, których początek dała decyzja Pana Koja oraz radnych WB i PO, w sprawie budowy kontenerów. Grupa, która powstała, nie jest jednorodna politycznie, byliśmy wtedy i jesteśmy do dzisiaj osobami zainteresowanymi losami naszego miasta. Są wśród nas zarówno osoby o prawicowych poglądach, o liberalnych zapatrywaniach na świat, są i tacy, którzy nie są zaangażowani politycznie, są też tacy, którzy mają poglądy socjaldemokratyczne, np. moja skromniuteńka osoba. Byłoby niesprawiedliwym twierdzić, że sprawa kontenerów jest sprawą Lewicy, bo to sprawa nas wszystkich. Faktem natomiast jest to, że ewentualne zwycięstwo Lewicy doprowadzi do likwidacji bytomskiej faweli.
  Nie chcę dyskutować na temat bredni dotyczących wykorzystywania, jak Pani to ujęła, ludzi biednych dla politycznych celów, w tym króluje Pani mentor. Nie kto inny, jak Janusz Paczocha, obiecywał kolejną prywatyzację bytomskich lokali, prywatyzację za złotówkę (1 zł). No tak, tyle tylko, że wtedy nie trafiał do tych najbiedniejszych, wtedy próbował pozyskać klasę średnią, a przegrana na tym polu z Piotrem Kojem uświadomiła mu potrzebę zmiany kierunku politycznej agitacji. Jak gość o liberalnych konotacjach może być reprezentantem ludzi ubogich? Pani Lauro, Pani to rozumie?
  Kilka słów jeszcze na temat kontenerów - odnoszę wrażenie, że sprawa ta stała się kwestią przetargu publicznego, kto był bardziej aktywny w tej kwestii. Jak czytam Pana Bonka i jego wypowiedzi, pada stwierdzenie: to ja, to moje działania przyczyniły się do... powstania galeriowca, jak czytam Pani teksty, pada stwierdzenie: to na moim blogu jest baner o kojtener city. A prawda jest taka, że to działania mieszkańców z sąsiedztwa ulicy Składowej uruchomiły lawinę zdarzeń, to my prowadziliśmy debaty z Panami prezydentami oraz szerokim gremium urzędniczym, to my pikietowaliśmy Radę Miasta, to my protestowaliśmy w mediach, to my pisaliśmy petycję do Przewodniczącego Rady Miasta, to nasze działania doprowadziły do ograniczenia liczby kontenerów z 90 do 20, to nasze działania doprowadziły do nie powstawania nowych takich osiedli. To dzięki działaniom między innymi takich osób jak Jola Nowak, Jerzy Chojnacki, Barbara Kaczmarek, Dorota Kaczmarek, Wojciech Błach oraz setek innych, często anonimowych osób, sprawa kontenerów ma dzisiaj taki wymiar, jaki ma. A to, że jest wśród moich przyjaciół z dzielnicy moja osoba - cóż, uznaję to za zaszczyt, że uznano mój wkład za istotny w całej tej sprawie.
  W tej kwestii życzę równie udanej kwerendy, co w temacie kupowania głosów wyborczych za wódę przez ludzi z ugrupowania Razem, ugrupowania powiązanego z prawicą bytomską - nie Lewicą jak chciałoby wielu - w tym z Panem Januszem Paczochą.
  W rewanżu oczekuję zrębów programu wyborczego Pani mentora i proszę łaskawie, Pani Lauro, nie licytować się więcej na temat, kto i ile zrobił dla bytomian, szczególnie przy okazji sprawy osiedla kontenerowego, a obietnicę likwidacji tego wyrzutu sumienia podtrzymuję i osobiście będę nadzorował to wydarzenie.

wtorek, 25 maja 2010

Obiecane, dotrzymane

  Około tygodnia temu wdałem się w dyskusję z Panią Klekocką. Tematem dyskusji był osąd świata oraz tych, którzy próbują go naprawiać. Pani Laura była łaskawa ustosunkować się do mojego tekstu, dlaczego warto zagłosować na Lewicę; stosunek oczywiście był negatywny. Nie jest to dla mnie nic nowego. Pozycjonowanie Pani Klekockiej czasami nie jest łatwe, ale prawie na pewno można założyć, że popiera Janusza Paczochę, w związku z tym dość łatwo rozszyfrować jej niechęć do Lewicy. Niemniej podczas wymiany komentarzy obiecałem, że w ramach dyskusji, w obszerniejszej formie ustosunkuję się do wszelkich wywodów gloryfikujących Pana Pachochę, niniejszym spełniam swoją obietnicę.
  A więc dlaczego jestem przeciwko takim osobom jak Janusz Paczocha? Najkrócej mógłbym odpowiedzieć, że z powodów ideologicznych, ale to nie byłaby pełna odpowiedź. No, więc pokuszę się o pełniejszy wywód. Janusz Paczocha objął swoje rządy w Bytomiu bodajże w najlepszym okresie dla naszego miasta w minionych 20 latach. Wbrew temu, co pisze inny przedstawiciel skrajnej prawicy, koniec PRL nie był okresem bankructwa moralnego i gospodarczego. Koniec PRL a początek nowej III RP był czasem, kiedy premier Mazowiecki apelował do śląskich górników, w tym też bytomskich!!! o więcej węgla, apelował o zwiększenie produkcji wszystkiego, co się dało produkować.
  Pamiętacie Bytom sprzed 20 lat? Ja pamiętam, było to inne miasto niż w roku 2010, było to miasto, które miało wszelkie szanse na sukces w nowej rzeczywistości ustrojowej i gospodarczej. A co zrobił Janusz Paczocha? Między innymi zlikwidował jedną z miejskich spółek MPiD, jedną z najlepszych tego typu firm w regionie. Z dobrze wyszkoloną załogą, dobrym sprzętem, własną produkcją asfaltu. Co pozostało po miejskiej firmie? Nic, duże nic. A co stało się z Hutą Bobrek, czy wykorzystano szansę na jej prywatyzację przez Włochów? Nie, ale dlaczego? Do dzisiaj główny winowajca w tej sprawie milczy. Czy Janusz Paczocha pomyślał wtedy nad zmianami w Bytomiu, które dopasowałyby miasto do nowych wyzwań - nie, nie pomyślał. Lepiej było odpowiedzieć na apel kabareciarza Pietrzaka o przyznanie lokalu służącego do osobistych występów Pana Janka - nie jestem przeciwny takim medialnym pokazom, ale w konsekwencji takich akcji lokal znany pod nazwą Cafe Cabaret został sprzedany na wolnym rynku za około 1.300.000 zł (info z cennika biura nieruchomości). Czy takie działania przysłużyły się bytomianom? Moim zdaniem – nie. Czy coś dobrego spotkało Bytom po takich akcjach? Moim zdaniem - nie.
  Przyjrzyjmy się innym posunięciom Pana Paczochy: słynna prywatyzacja Dworcowej, sprzedaż lokali na raty i to na 10 lat. Jak rozumiem, miała to być forma wsparcia lokalnego biznesu, ale co miało z tego miasto? Za jednym zamachem pozbyto się instrumentu mogącego służyć np. do ustalenia stawek czynszowych na poszczególne lokale, pozbyto się możliwości kształtowania w pewnym stopniu struktury handlowej bytomskich placówek. W konsekwencji w krótkim czasie w Bytomiu poznikały kompletnie sklepy, w których można zrobić przyzwoite zakupy, ulica Dworcowa stała się bankowym deptakiem. Dobrze, że istnieje jeszcze PSS, która broni honoru bytomskich handlowców. Pamiętam jak została ogłoszona sprzedaż Pl. Kościuszki, pamiętam protesty Pana Paczochy w obronie zieleni oraz kilku ławek, ale pamiętam też, że Pan Paczocha, obejmując prezydenturę Bytomia, przejął również projekt zabudowy Pl. Kościuszki po śp. prezydencie Spyrze. Projekt otrzymał zmienioną nazwę, bodajże Barbakan, i miał być wcielony w życie. Pamiętając o tym fakcie, byłem zawsze zdumiony protestami byłego prezydenta Bytomia w temacie zabudowy Pl. Kościuszki - jak rozumiem, protesty były podyktowane swoistą zazdrością, że Panu Paczosze nie udało się sprawy doprowadzić do końca. Z jedną tezą muszę się zgodzić: Bytom byłby w innym miejscu, gdyby nie Janusz Paczocha - moim zdaniem nieszczęściem dla Bytomia był jego wybór na prezydenta.
  A co do Lewicy, oczywiście, że nie ustrzegła się błędów i zapłaciła za to słono. Głównym grzechem była zabudowa Kwartału, mało że grzechem - jest to swoisty wyrzut sumienia. Z tym tylko, że my do swoich grzechów potrafimy się przyznać; co więcej, wyciągamy wnioski na przyszłość. Wyciągamy wnioski i uczymy się. Państwo niestety jesteście wciąż na etapie opowieści o czerwonych karłach, komunie i temu podobnych historiach. Nie patrzycie na Lewicę w roku 2010, na Lewicę, która nie ma nic wspólnego ze stalinizmem czy innymi totalitarnymi systemami. Członkowie Lewicy mają często po dwadzieścia kilka lat, są dobrze wykształceni, oczytani, znający się na rzeczy. Wiem, że dla wielu takie pozycjonowanie Lewicy jako czerwonego, komunistycznego karła jest wygodne - wygodne może tak, ale z gruntu fałszywe.
  Bytomska Lewica potrafi zająć się tymi, którzy tego najbardziej potrzebują. Cieszę się, że Pani, Pani Lauro, przyłączyła się do naszej walki np. z kontenerami. Przypominam, że walczymy z tym tematem, wraz z mieszkańcami sąsiedztwa ul. Składowej, od roku 2008 i obiecuję, że sprawę doprowadzimy do szczęśliwego finału. A finał może być tylko jeden: likwidacja osiedla kontenerowego. Nie jest prawdą również teza, że bawimy się w rozdawnictwo - sam jestem autorem tezy o konieczności szerokiej współpracy w temacie walki z ubóstwem z organizacjami pozarządowymi, np. ze spółdzielniami socjalnymi. Więcej, mamy opracowane projekty, które będzie można wdrożyć w życie. To również wniosek i nauka, którą wyciągnęliśmy z przeszłości. Lewica, Pani Lauro, to przyszłość, bez trupa w szafie.

środa, 12 maja 2010

Wybory - czas decyzji na temat naszego jutra

  Nie, nie, nie będzie o wyborach prezydenckich, choć te zaczynają się pomaleńku rozkręcać. Chciałbym jak zwykle napisać kilka słów na temat naszych, swojskich decyzji, tych, od których będzie zależała bytomska przyszłość do roku 2014.
  Nie jest tajemnicą, że reprezentuję tę stronę polityczną, którą można rozszyfrować jednym prostym wyrazem - Lewica. Ten wybór polityczny dokonany przeze mnie nie był i nie jest wyborem koniunkturalnym, wybór wypływał z moich zapatrywań na temat tego, jak powinien wyglądać współczesny świat.
  A więc, jeśli nie chcecie, aby w naszym mieście inwestycje mieszkaniowe realizowane przez Gminę ograniczyły się do stawiania kontenerów - wybierzcie Lewicę.
  Jeśli zależy Wam na opanowaniu chaosu inwestycyjnego, paraliżującego Bytom - wybierzcie Lewicę.
  Jeśli zależy Wam, aby nasze miasto zatrudniało fachowców w dziedzinie pozyskiwania funduszy zewnętrznych, nie jedynie w formie wpisów internetowych, służących rozwojowi Bytomia - wybierzcie Lewicę.
  Jeśli zależy Wam na sprawnie działającym szefie Straży Miejskiej będącej na służbie bytomian, a nie służącej realizacji osobistych, dziecięcych ambicji szefa - wybierzcie Lewicę.
  Jeżeli zależy Wam na prawdziwym, nie jedynie w formule czczych deklaracji, wsparciu dla bytomskiego sportu - wybierzcie Lewicę.
  Jeśli zależy Wam na powrocie parkingowych pobierających opłaty za parkowanie aut, zamiast sławnych parkomatów - wybierzcie Lewicę.
  Jeżeli jesteście za likwidacją szlabanu na parkingu dla VIP-ów przed Ratuszem - wybierzcie Lewicę.
  Jeżeli leży Wam na sercu los bytomskich szpitali, jeżeli jesteście przeciwko ich likwidacji i prywatyzacji - wybierzcie Lewicę.
  Jeżeli jesteście przeciwko prywatyzacji i sprzedaży miejskich spółek takich jak PEC - wybierzcie Lewicę.
  Jeżeli jesteście przeciwko rekrutacji do bytomskich miejskich spółek prawie wyłącznie osób spoza Bytomia - wybierzcie Lewicę.
  Jeżeli jesteście przeciwko likwidacji bytomskich szkół, prywatyzacji miejskich przedszkoli - wybierzcie Lewicę.

  Jeżeli na większość pytań odpowiedzieliście twierdząco, wybór wydaje się prosty. Jestem pewien, że bez problemu odnajdziecie nas na listach wyborczych.

wtorek, 4 maja 2010

Hipokryzją PO oczach

  W czasie, kiedy Rada Miasta uchwalała prawo dające możliwość reformy strefy parkowania, reformy polegającej na zastąpieniu parkingowych parkomatami, nikt z radnych Platformy Obywatelskiej nie protestował. Nawet słynny ze swojej kwiecistej mowy radny Kurzątkowski spolegliwie uniósł swoja rękę za takimi rozwiązaniami. Wszyscy byli zgodni, jak sądzę z jednego powodu: wszyscy, którzy głosowali za takim rozwiązaniem, sądzili, że prawo będzie dla maluczkich, czyli nas, zwykłych w mniemaniu Pań i Panów radnych zjadaczy powszedniego chleba. Wybrańców jakieś tam przepisy mówiące o obowiązkowych opłatach parkingowych nie dotyczą, oni wszakże parkują swoje auta w innych celach niż my, oni spełniają swój obowiązek. I tu pojawił się problem, bo skoro o obowiązku mowa, to kiedy się coś uchwala, to należy tego przestrzegać, a skoro na etapie egzekwowania tego obowiązku widać, że jest on nieżyciowy, to może należy coś w tej sprawie zmienić. Zmienić, ale nie jedynie dla wybrańców i znajomych Królika (w tym przypadku Królikiem jest Pan Świerczek, szef od pilotów), ale zmienić dla nas wszystkich - wszak to od nas zależy, w jakim celu Pan Kurzątkowski udaje się do Ratusza. Na marginesie, w tym przypadku widać, jak rozmijają się po krótkim czasie drogi wybierających i wybranych, jak bardzo miejsce siedzenia zmienia punkt widzenia, a wszystko to z powodu grzywny za nieuiszczenie stosownej opłaty za parkowanie pojazdu. Ot, taka zemsta za pychę i niesłuchanie mądrzejszych od siebie.